Iza grzecznie siedziała
pośród tandetnych ozdób domu. Była to jednak grzeczność upozowana, za którą kryło
się nieokreślone przewinienie. Ponieważ przed chwilą zalała łazienkę i, starając
się to ukryć, nalała wody do pełna wanny. Nic takiego wielkiego się nie
stało. Tylko w nadmiarze piany wykąpała pieska, który wabił się Banał. Ot taki
mały i niewyraźny piesek, że już po chwili pluskania, nie mogła dostrzec pod
mokrą taflą nawet jego wystrzyżonych uszu. Mimo że dostała szczegółowe
informacje jak z nim postępować, łącznie z tą, że w tym domu nie wołało się na
niego Banał, lecz Banaicia. Taka właśnie, grzeczna i poukładana, była Iza,
która bynajmniej nie widziała potrzeby nobilitacji Banału.
